Życia ciągle mi mało,...szukam, tworzę, wymyślam...
zachwycona trendami, zdołowana krzykiem budżetu domowego... szukam pocieszek.
W wielkim zakurzonym mieście dostrzegam wyłącznie zaskakująco duże szyszki na sośnie, która nie che pogodzić się z faktem, iż święta minęły.
W zatłoczonym autobusie dostrzegam delikatnie umalowane paznokcie zmęczonej po całym dniu pracy nieznajomej towarzyszki podróży...
Na klatce schodowej wyczuwam zapach perfum... poznaję to sąsiadka spod 7, gdzie ona biegnie o tej godzinie...hmmm jak zwykle - po zakupy.
Widzę kolorową młodzież, łamiącą wszelkie konwenanse, łącząca style, wesołą i zwyczajnie piękną.
Widzę pięknych starych ludzi ...
Przymykam oczy na niedoskonałości...
Nie chcę, nie chcieć rano wstawać, wymazałam ze słownika „znowu to samo?????”,
I nastaje wieczór, Boże jakie to trudne...nie widzieć przygnębionych narzekających wokół ludzi...którzy niczym grypa prątkują złymi emocjami
Wychodzę z domu pełna entuzjazmu, wracam przygnębiona i smutna...
Wtulam się w pościel, , cieszę się z mojej pracy, dzieci świat widzą wyłącznie kolorowo... pomogą mi na nowo wyregulować ostrość widzenia...
Choineczki, w specjalnie przygotowanym pudle, otulone krepiną wędrują na zasłużony odpoczynek...
Ciekwawe, które rączki, będą pamiętały swoją pracę...
Ciekwawe, które rączki, będą pamiętały swoją pracę...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz